3500 kilometrów Dakaru, czyli rajdowy dziennik Martina Kaczmarskiego – część I

Martin_plaza

Młody, ale zdolny i ambitny. W tym roku jedzie z dakarową „karawaną” jako obserwator, by zdobyć doświadczenie. Kto taki? Martin Kaczmarski, 22-letni kierowca KRD Team, drugi wicemistrz kraju w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych 2012 (z Bartkiem Bobą jako pilotem). Specjalnie dla nas Martin, który za rok planuje wystartować w Dakarze, pisze relacje z tego rajdu. Oto, co zobaczył i przeżył do tej pory…

Lima, czyli start

Plaża Magdalena. To tu organizator zaplanował początek największego i najdłuższego maratonu cross-coutry świata – Rajdu Dakar 2013. Zaraz po przyjeździe zobaczyłem, ze rozmiar tej imprezy jest naprawdę potężny. Dakarowe miasteczko zostało podzielone na trzy strefy. Pierwsza z nich to serwisy uczestników, druga – bardzo dobrze zorganizowana strefa badań i odbiorów kontrolnych, a wreszcie trzecia, czyli wielka strefa kibiców, którzy ustawili się w długich kolejkach do wejścia mimo 36-stopniowego upału.

I tu pierwsze zaskoczenie – badanie kontrolne poszło sprawnie, w czym wielka zasługa fantastycznej organizacji. Wszystko działo się bardzo szybko od samego początku. Każde ze stoisk było ponumerowane i panował spokój i porządek mimo ogromnej liczby osób. Bo przypominam, że odprawę muszą przejść nie tylko zawodnicy i ich ekipy serwisowe, ale również dziennikarze oraz samochody asystujące, których jest tak samo dużo jak samochodów, quadów i motocykli. Przez wielki namiot, w którym wydawano zezwolenia na udział w rajdzie, w ciągu dwóch dni przeszło ponad 3500 osób! Przy okazji mała dygresja – mimo że rajd jest z założenia „międzynarodowy”, bardzo przydaje się znajomość języka… nie, nie angielskiego! Ale francuskiego. Dlatego po powrocie do Polski zod razu zapisuję się na kurs… ;)

A potem przejazd wszystkich uczestników przez „rampę”, czyli wielkie, medialne show z tysiącami wiwatujących, peruwiańskich kibiców. I nie tylko, bo w tłumie widzów dostrzegłem Polaków z naszą flagą!

Rajdowe miasteczko

Biwak. Tak wszyscy nazywają miasteczko rajdowe. Jego perfekcyjna organizacja i logistyka to dla mnie kolejne, wielkie zaskoczenie. Ciekawostka – tak naprawdę podczas rajdu istnieją trzy ruchome biwaki – kiedy jeden jest już rozłożony, dwa kolejne są transportowane do dwóch następnych lokalizacji, czyli na metę kolejnych etapów. Rozmieszczenie wszystkich namiotów jest zawsze takie same – tak jak w hipermarketach, gdzie te same produkty są zawsze w tych samych miejscach. Jest też strefa, gdzie nie można wjeżdżać samochodem. Znajduje się tam centrum ASO, czyli organizatora rajdu, oraz centrum prasowe ze stałym dostępem do internetu, restauracja serwująca dania 24 godz. na dobę oraz toalety i prysznice.

Wsparcie z powietrza

Odcinki specjalne podczas Dakaru charakteryzują się bardzo długimi dystansami, o zmiennej nawierzchni – od wielkich, piaskowych wydm do tras czysto szutrowych, w stylu rajdów WRC. Organizator ściśle trzyma się godzin startów, dzięki czemu rzadko kiedy dochodzi do jakichkolwiek opóźnień. Na każdym starcie znajduje się autobus dowodzenia. Wyobraźcie sobie, że podczas całego odcinka specjalnego nad trasa krążą nie tylko helikoptery, ale również wielki samolot AWAX z kilkunastoosobową załogą (mogliście go zobaczyć w amerykańskiej armii –wygląda jak samolot pasażerski z potężnym radarem w kształcie talerza). Samolot ten służy do utrzymywania stałego kontaktu organizatora z centrum dowodzenia, które znajduje się w Paryżu!

Wszystko pod kontrolą

W Dakarze 2013 wystartowało 196 motocykli, 40 quadów, 161 samochodów oraz 75 ciężarówek. To światowa elita rajdów cross-country. Każdy samochód jest inny i przygotowany pod kątem konkretnego kierowcy. I tu kolejne zaskoczenie, czyli dwie skrajności – w rajdzie jadą zespoły fabryczne Mini czy Toyoty, gdzie członków teamu jest ponad stu, a a z drugiej strony np. jedna z załóg australijskich to tylko… kierowca, pilot oraz jeden mechanik. Razem – trzy osoby!

Spotkałem się tu również z innowacyjnymi rozwiązaniami technicznymi, takimi jak niezależne zawieszanie w Toyocie, którą jedzie czołowy kierowca teamu Overdrive. Rajdówki są wyposażone w specjalnie zdublowany, dedykowany sprzęt nawigacyjny, oraz sprzęt ratunkowy –jedno z urządzeń stale monitoruje przeciążenia panujące w samochodzie i gdy przekroczony zostanie ustalony limit, od razu włącza się tryb ratunkowy, który informuje organizatora i załogi nadjeżdżające o niebezpieczeństwie.

Niezastąpieni mechanicy

Bez nich ani rusz. Czołowi zawodnicy mają do dyspozycji po dwie ciężarówki pełne części zapasowych i opon, które są wymieniane po każdym odcinku specjalnym. Do każdego samochodu przydzielony jest zespól mechaników, inżynierów oraz specjalistów od map. Inżynierowie po każdym odcinku analizują każdy kilometr pod kątem pracy silnika i innych podzespołów. Specjaliści od map to fachowcy, którzy „nakładają” na mapę przed startem trasę odcinka i omawiają ją z załogą po to, aby przejazd był jak najbardziej efektywny. Mechanicy to najlepsi z najlepszych z całego świata, pracują „po nocach”, a w dzień odsypiają na tzw. dojazdówkach, czyli odcinkach etapu, na których czas nie jest mierzony.

Poland National Team, czyli nasza reprezentacja

Pierwszy raz w długiej historii Dakaru Polacy startują pod polską flagą. W skład PNT wchodzą niemal wszyscy zawodnicy i dzięki temu panuje fantastyczna atmosfera na biwakach, a na trasach – mimo ostrej rywalizacji – nasi kierowcy pomagają sobie nawzajem. Obserwuję to z bliska i uważam, że tego typu „zjednoczenie” pomaga przetrwać ten rajd w ciężkich chwilach.

Co więcej – organizator, czyli ASO, widząc nasz pomysł, zamierza w 2014 roku wprowadzić nową, dodatkową klasyfikację narodową! Wspólnej reprezentacji zazdroszczą nam wszyscy! A mnie rozpiera duma, że jestem jej zawodnikiem!

Mój pilot

Bardzo się cieszę, że mój pilot i przyjaciel Bartek Boba startuje w tym rajdzie. „Bobik” już zbiera cenne informacje, które pomogą nam w planowanym starcie w Dakarze 2014. Rozmawiam z nim codziennie, obserwuje go i widzę jego narastające zmęczenie, a mimo to ten znakomity pilot rajdowy chodzi zawsze uśmiechnięty. Wiem, że jego wiedza pomoże nam w przyszłym roku w pokonaniu tego maratonu.

Dziennikarze jadą z nami…

Rajd pierwszy raz od lat jest transmitowany w tak wielu polskich telewizjach i innych kanałach przekazu. Ekipa TVN, TVN 24 i TVN Turbo codziennie musi wstawać o świcie, by dostać się samolotami organizatora na odcinki specjalne i kolejny biwak. Oni też maja swój Dakar!

Ci szaleni kibice!

Ludzie obserwujący rajd to – jak do tej pory – chyba największe moje zaskoczenie podczas Dakaru. Wyobraźcie sobie, że na dojazdówkach (czasem liczą nawet kilkaset kilometrów) widzę tysiące kibiców stojących przy drodze, machających do każdego samochodu z naklejką z numerem bocznym rajdu. Mają flagi, transparenty, biją brawo i bardzo się cieszą, gdy tylko mignie się do nich światłami czy zatrąbi. W Peru i Chile ciężko było ruszyć w mieście spod świateł, bo wokół samochodu w kilka sekund znajdowało się kilkudziesięciu kibiców robiących sobie zdjęcia i proszących o jakiekolwiek pamiątki. A już największym obiektem pożądania są… nasze koszulki, dlatego cały czas proponują nam wymianę. Wiem, że Dakar nazywany bywa, i to słusznie, prawdziwym piekłem, ale dzięki spotkaniom z kibicami bywa naprawdę przyjemnie!

Dziękuję i zapraszam na swój profil www.facebook.pl/martinKRD. Znajdziecie tam informacje na bieżąco oraz sporo zdjęć.

PS. Pozdrawiamy z samochodu prasowego z numerem bocznym 1014.
Martin Kaczmarski & Paweł Ciechanowski, KRD Team/Poland National Team

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.