Tak jak w poniedziałek na ustach dziennikarzy i kibiców byli Łukasz Łaskawiec, który wygrał etap i Adam Małysz, który awansował na 14. pozycję w klasyfikacji kierowców samochodowych, tak wczoraj bohaterem Poland National Team został Dariusz Żyła (na zdjęciu).
Darek, jadący w załodze z pilotem Pierre Calmonem (FRA), podczas poniedziałkowego etapu uszkodził pompę wspomagania. A że jechał na końcu stawki, nie było za nim żadnego samochodu, który mógłby mu pomóc. Efekt – ponad pięć godzin straty do zwycięzcy OS’u. Darek i Pierre jednak się nie poddali i dojechali bez wspomagania (!) do mety w Cordobie. Organizatorzy rajdu zamknęli już jednak klasyfikację i do wczorajszego południa czas zawodnika Poland National Team nie był znany. Sędziowie zaliczyli jednak etap załodze seryjnego Mitsubishi Pajero i ekipa NeoRaid Team oraz reprezentacji Polski wyruszyła do walki na wczorajszym etapie z Corodoby do La Rioji jako 102. w stawce, czyli… przed-przedostatnia. Wtorek był jednak szczęśliwym dniem dla załogo Żyła/Calmon, która dojechała na metę z 66. czasem dnia i awansowała na 78. w „generalce”. Brawo!
Skoro jednak mowa o samochodach jadących w Rajdzie Dakar 2013 z logo Poland National Team, to warto do znudzenia powtarzać, że Adam Małysz zalicza rewelacyjny start w tegorocznym wyścigu. Wczoraj był co prawda 20. na etapie, ale bez problemów utrzymał 14. lokatę w klasyfikacji ogólnej. Jego sukces zauważony został m.in. przez francuskie media, które nie tylko styl jazdy Adama określają jako „maginfique” (wspaniały), ale doszukały się nawet takich szczegółów, że Małysz jest najlepszym do tej pory sportowcem innej dyscypliny, który „przesiadł” się na fotel kierowcy rajdowego!
Ciepłe słowa należą się również załodze Piotr Beaupre/Jacek Lisicki, która w pierwszej fazie Dakaru przyjeżdżała w szóstej, siódmej dziesiątce, a od niedzielnej przerwy rajdzie zadziwia wynikami. Wczoraj kierowcy BMW zajęli znakomite, 34. miejsce i w klasyfikacji generalnej utrzymali 40. lokatę.
Quady na medal
Dobra jazda samochodów z Polakami na pokładzie to jednak nic w porównaniu z tym, co pokazują w tym Dakarze nasi quadowcy. Wczoraj Łukasz Łaskawiec wygrał drugi etap z rzędu i wskoczył na 4. miejsce w „genaralce”. W swoim stylu pojechał też kapitan Poland National Team Rafał Sonik. Efekt? Trzecie miejsce na OS’ie i taka sama pozycja po dziesięciu etapach. Jeżeli naszych kierowców ominą przykre niespodzianki, jeden lub obaj mają szansę na podium!
Ciężarowcy nie odpuszczają
Podobać się może również jazda w wykonaniu dwóch polskich ciężarówek. O ile równe tempo R-Six Team (Szustkowski/Kazberuk/Białowąs) już nie dziwi (32. na mecie w La Rioja), to załoga Baran/Boba/Jachacy drugi raz z rzędu zameldowała się w pierwszej trzydziestce (dokładnie 26. czas dnia). W ten sposób Unimog Szustkowskiego i spółki jest 24. w „generalce”, a MAN Barana wspiął się na 30. miejsce.
– Jesteśmy cali i zdrowi na mecie po 350-kilometrowym oesie – komentuje na gorąco Robert Jachacy. – Zajęło nam to dzisiaj pięć i pół godziny. Podobno 22. miejsce, więc dla nas super. Droga była miejscami mega kręta i w większości bardzo techniczna. Dużo tzw. pułapek, czyli niewidocznych dziur, dobić, wybić i dziwnych, niewidocznych zakrętów. Parę razy przy maksymalnej prędkości poszliśmy w powietrz. To, że nas wybije, widzieliśmy na parę metrów przed, więc nie było sensu hamować. Na górskiej partii trasy ciężarówka przed nami spadła z półki skalnej w dół. Zatrzymali się na krzakach i drzewach. Załoga cała. My na chwilę zwolniliśmy. Gałęzie przydrożnych drzew tak waliły po kabinie, że pękła nam przednia szyba i obudowa prawego lusterka, które prawie cały czas było złożone. Teraz 250 km do biwaku i wieczorny standard, czyli przegląd auta (mam nadzieję, że nie znajdziemy nic do naprawy), kolacja, zimny prysznic i parę godzin snu. Jak wrócę do domu, to się wyśpię! Jutro ciężki dzień. Wszystkie rodzaje nawierzchni i wysokie wydmy. Odmeldowuję się, dobranoc – pisał w nocy popularny „Jachu”, kronikarz załogi Baran/Boba/Jachacy.
Motory słabiej
Gorszy dzień mieli wczoraj motocykliści Poland National Team. Jacek Czachor był 42., Kuba Przygoński – 53., a Marek Dąbrowski – 70. – Zawiodły hamulce i wpadłem w drut kolczasty. Kiedy próbowałem wyciągnąć motor, drut przeciął chłodnicę oleju i musiałem ja wyłączyć. Ledwo dojechałem do mety – komentował swoje perypetie na trasie Przygoński, który spadł na 15. miejsce w klasyfikacji ogólnej. Czachor jest 25., a Dąbrowski 80.
ODWIEDŹ NAS NA: