Finałowe odliczanie

sonik_czwartek

Argentyna pożegnała tegoroczny Dakar w Andach. Zawodnikom zostało już niespełna 1400 km do mety w Santiago de Chile i w czwartkowe popołudnie, na mecie w Copiapo mogli już poczuć delikatną bryzę wiejącą znad Oceanu Spokojnego. Na zróżnicowanym, 12. etapie Rafał Sonik uplasował się na piątym miejscu wśród quadowców i utrzymał trzecie miejsce klasyfikacji generalnej, Kuba Przyjechał na „szóstkę” i wskoczył do pierwszej dziesiątki wśród motocyklistów, a Adam Małysz dojechał jako 15., co pozwoliło mu utrzymać 14. lokatę w „generalce”.

Po przedwczorajszej walce z potopem na trasie do Fiambali, w czwartek dakarowy peleton przekroczył granicę argentyńsko-chilijską. Po pokonaniu Andów przełęczą Św. Franciszka (4748 m n.p.m.), rywalizowano na 319-kilometrowym odcinku specjalnym wytyczonym na pustyni Atakama z metą w miasteczku Copiapo.

Małysz nie odpuszcza

Dobrze pojechały wczoraj polskie załogi samochodowe. – Na początek mieliśmy trudną, 400-kilometrową dojazdówkę przez bardzo wysokie góry – mówi Adam Małysz, który zameldował się na mecie w Copiapo na 15. pozycji i utrzymał 14. lokatę w „generalce”.

– Przekroczyliśmy wysokość 4700 metrów, a na start do oesu zjechaliśmy na 2600 metrów. Nie zaczęliśmy odcinka najlepiej, bo w kurzu za innymi samochodami pojechaliśmy prosto. Zjechaliśmy do wąwozu i musieliśmy wracać na trasę. W tym momencie minął nas Australijczyk w Toyocie i dwa Mini. Oni również znaleźli się w wąwozie, ale pojechali dołem. My podjechaliśmy na górę i wtedy rywale wyprzedzili nas o parę minut. Na pierwszym waypoincie zajmowaliśmy 30. miejsce. Dojechaliśmy do wydm. Pierwsze wydmy pokonaliśmy na wysokim ciśnieniu w kołach. Przed drugim pasem wydm, na 194. kilometrze już zmniejszyliśmy ciśnienie, bo nie było żartów. Przejechaliśmy bez zakopania samochodu i jestem super zadowolony – dodaje kierowca Toyoty Hilux w barwach Poland National Team.

Co dalej? – Do mety pozostały dwa dni. Końcówka Dakaru jest najgorsza. Wydaje się, że to już z górki. Każdy jedzie rozkojarzony i wtedy łatwo o błędy. Czekają nas jeszcze dwa trudne etapy. Trzeba skoncentrować się na każdym z nich, nie myśleć o mecie, jechać spokojnie i z głową – kończy były skoczek, którego podczas Rajdu Dakar 2013 pilotuje Rafał Marton.

Piotr Beaupre i Jacek Lisicki, czyli poprawiająca wyniki z każdym etapem załoga BMW X5, finiszowała wczoraj na 37. miejscu, co dało im awans na 38. pozycję po dwunastu odcinkach specjalnych. Piotr Żyła i Pierre Calmon dojechali na 57. miejscu i znów awansowali, tym razem na 63. miejsce.

Sonik nie chce oddać „pudła”

Równym, szybkim tempem jechał również kapitan Poland National Team, czyli Rafał Sonik. Nasz najlepszy quadowiec w tegorocznym Dakarze doprowadził swoją Yamahę Raptor 700 na ostatni punkt pomiaru czas przed Copiapo na piątym miejscu. Tym samym utrzymał trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. A jak mu się jechało?

Jak przyznał krakowianin, największą zmorą czwartkowego etapu był fakt, że z powodu 13. miejsca na trasie do Fiambali musiał rozpoczynać kolejny dzień rywalizacji w gronie słabszych zawodników. – Wyprzedziłem ośmiu quadowców i chyba 20 motocyklistów. Jazda w tumanach pyłu kosztowała mnie jednak sporo sił. Na szczęście wynik jest dobry. Piąte miejsce pozwala wierzyć, że jutro będzie się jechać znacznie przyjemniej – powiedział Rafał Sonik, który w klasyfikacji generalnej niezmiennie zajmuje trzecie miejsce. Czwarty jest Lucas Bonetto, tracący do kapitana reprezentacji Polski 37 minut i 12 sekund.

– Trudno. Będę musiał do końca jechać, czując na plecach oddech ścigającego mnie rywala. Da mi to motywację do walki na trasie – przyznał Sonik, który liczył na powiększenie przewagi przed ostatnimi dwoma etapami. Niestety zadania nie ułatwia mu również quad, który na długich prostych nie potrafi jechać tak szybko jak pojazdy rywali. – Sebastian Husseini mówił mi, że jego Honda może jechać nawet 125 km/h. Moja prędkość w najlepszym wypadku sięga 110 km/h. Jak powiedział mi jeden z dakarowych wyjadaczy, nie mogąc utrzymać dobrego tempa na prostych nie mam szans na wygranie etapu. Nawet idealną jazdą po wydmach nie nadrobię takiej straty czasu – dodaje kapitan Poland National Team.

Spore kłopoty miał natomiast Łukasz Łaskawiec, który zaliczył awarię zębatki i stracił do zwycięzcy etapu Husseiniego (ZEA) prawie cztery i pól godziny. W „generalce” spadł na 14. miejsce i praktycznie nie ma już szans na podium.

Przygoński łapie drugi oddech

Zjazd z Andów przez Atakamę do mety w Copiapo potwierdził klasę Kuby Przygońskiego. Nasz najlepszy podczas Rajdu Dakar 2013 motocyklista nie pogubił się tym razem na trasie, a i jego motor wyjątkowo dziś go „słuchał”. Efekt? Szóste miejsce w stawce z zaledwie czterominutową stratą do zwycięzcy etapu, Holendra Verhoevena i awans na dziesiątą lokatę w stawce jednośladów. Warto dodać, że Kuba zostawił wczoraj za plecami m.in. aktualnego lidera wśród motocyklistów, czyli Francuza Cyrila Despresa.

Pozostałe miejsca Polaków: 30. Jacek Czachor (awans na 24. w „generalce”); 85. Marek Dąbrowski (awans na 80. w klasyfikacji).

„Ciężarowcy” na swoim (wysokim) poziomie

Przyzwyczailiśmy się już do tego, że dwie polskie ciężarówki jadą w Rajdzie Dakar 2013 równym, dobrym tempem i plasują się w okolicach trzeciej, czwartej dziesiątki. Lepiej być nie może i nie będzie, bo jak wyjaśnia Robert Jachacy, pilot załogi Baran/Boba/Jachacy, pierwsze 25. lokat zarezerwowanych jest dla prawdziwych „potworów”, które pod maską mają po kilkaset koni mechanicznych. W tym kontekście wczorajsze wyniki Polaków (28. czas ciężarówki prowadzonej przez Robina Szustkowskiego i 38. Barana) i ich miejsca w klasyfikacji generalnej (odpowiednio 24. i 32. miejsce) trzeba uznać za sukces. Zwłaszcza, że w podkategorii T4.1, czyli ciężarówek produkcyjnych, Mercedes Unimog polskiego trio Szustkowski/Kazberuk/Białowąs zajmuje pierwsze miejsce!

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.