Wczoraj były emocje do ostatnich kilometrów odcinka specjalnego finałowego etapu Rajdu Dakar 2013, dziś będzie szampan na mecie podczas oficjalnej ceremonii wręczenia nagród. Na najniższym, ale jakże cennym stopniu podium stanie – po raz drugi w karierze – Rafał Sonik. Znakomicie spisała się również załoga Adam Małysz/ Rafał Marton, oraz motocyklista Jakub Przygoński. Słowa uznania należą się jednak wszystkim naszym zawodnikom, którzy ukończyli rajd oraz tym, którzy choć przegrali, to pokazali serce do walki i dostarczyli polskim kibicom wielkich emocji.
Dziękuję wszystkim za wsparcie! To między innymi dzięki Wam i Waszej energii, nie tylko udało mi się dojechać do mety, ale po raz drugi stanąć na podium w tym morderczym rajdzie – powiedział wczoraj wieczorem Sonik, kapitan Poland National Team. I dodał, że największym sukcesem tegorocznej edycji rajdu jest to, że prawie wszyscy Polacy wystartowali w nim jako jedna wspólna reprezentacja, czyli Poland National Team.
Sonik powtórzył sukces
Po pokonaniu ponad ośmiu tysięcy kilometrów przez wszystkie rodzaje pustyń, niedostępne góry, pampę i bezdroża trzech krajów Ameryki Południowej, Rafał Sonik po raz drugi w swojej karierze stanął na podium Rajdu Dakar. Na trasie ostatniego etapu z La Sereny do Santiago de Chile zajął siódme miejsce i tym samym utrzymał doskonałe, trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej quadów. W 2009 roku, kiedy debiutował w tym arcytrudnym rajdzie, również wspiął się na najniższy stopień podium. W tym roku musiał odeprzeć ataki miejscowych zawodników, reprezentujących Argentynę i Chile, którzy doskonale znają teren rywalizacji i nie pozwalali mu nawet na chwilę dekoncentracji.
Niemal bezbłędna nawigacja, bardzo dobra technicznie jazda w wymagającym terenie i doświadczenie pozwoliły SuperSonikowi przez cały rajd jechać w ścisłej czołówce, a następnie – mimo braku choć jednej etapowej wygranej –nzająć trzecie miejsce. Poza nim udało się to wcześniej tylko jednemu Polakowi, Łukaszowi Łaskawcowi (2011). Ten młody zawodnik, po wielu problemach technicznych na trasie, tym razem zakończył rywalizację na 13. pozycji.
Spełnione marzenia Małysza
Przed startem chciał dojechać w pierwszej „dwudziestce” i… jego marzenie się spełniło. Dzięki równej jeździe Adam Małysz zakończył udział w rajdzie na wysokim, 15. miejscu. Przypomnijmy, rok temu, w swoim dakarowym debiucie był 37. Jak sam twierdzi, na tegoroczny sukces miały wpływ trzy rzeczy – jego większe doświadczenie, znakomity pilot (Rafał Marton) i doskonale przygotowany samochód (Toyota Hilux).
Nie sposób też nie pochwalić Piotra Beaupre i Jacka Lisickiego (na zdjęciu), którzy również poprawili wynik sprzed roku – wówczas byli w szóstej dziesiątce, tym razem dojechali na 36. miejscu. Dla Dariusza Żyły był to natomiast – dodajmy udany, biorąc pod uwagę możliwości samochodu (Mitsubishi Pajero) – debiut w Dakarze. Polski kierowca wraz z francuskim pilotem Pierre Calmonem sklasyfikowani zostali na 71. pozycji.
A było tak blisko…
W piątek, dzień przed metą w Santiago de Chile, z rywalizacji odpadła załoga R-Six Team: Robin Szustkowski/ Jarosław Kazberuk/ Wojciech Białowąs. A wszystko przez zepsutą skrzynię biegów w ich Mercedesie Unimogu. Do feralnej awarii zespół Szustkowski junior/ Kazberuk/ Białowąs zajmował pierwsze miejsce w klasyfikacji produkcyjnych samochodów ciężarowych (T4.1) oraz 24. lokatę w klasyfikacji generalnej samochodów ciężarowych (T4).
– Już pogodziliśmy się z nieprzewidywalnością sprzętu. Oczywiście strasznie nam szkoda tego pierwszego miejsca w klasie T4.1. Mogliśmy być na podium wśród ciężarówek fabrycznych. Mamy oczywiście satysfakcję, że jechaliśmy świetny rajd i było bardzo blisko. Nikt nie podejrzewał nawet, że to skrzynia biegów zrobi nam taki numer – powiedział wczoraj Jarosław Kazberuk.
Załoga R-Six Team myśli już o przyszłorocznym starcie. – Za rok pokażemy pustyni, że można z nią wygrać i zrobić bardzo dobry wynik. Teraz, z wymienioną skrzynią biegów, moglibyśmy się pościgać, a jedziemy grzecznie drogą publiczną do Santiago. Najbliższe plany to gratulacje dla kolegów, długa kąpiel i drzemka po nieprzespanej nocy – dodaje Jarosław Kazberuk.
Baran i spółka „pomścili” kolegów
Do mety Dakaru dotarła, i to ze znakomitym wynikiem (40. miejsce w „genaralce”) załoga Grzegorz Baran/ Bartłomiej Boba/ Robert Jachacy. Przypomnijmy, że mniej więcej do połowy rajdu ich ciężarówka (MAN 4×4) dojeżdżała na metę odcinków specjalnych w szóstej, siódmej dziesiątce. Po dniu przerwy w Tucuman trio pod wodzą doświadczonego Barana zaczęło spisywać się coraz lepiej, czego dowodem ostateczna lokata.
– Meta! Meta! Meta! Cali i zdrowi osiągnęliśmy wymarzony cel! Teraz tylko jakieś 150 km dojazdówki do Santiago, gdzie musimy umyć auto na jutrzejszą uroczystość zakończenia rajdu. Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy nas wspierali – cieszył się wczoraj wieczorem Robert Jachacy.
Przygoński pokazał klasę
Najlepszym wśród naszych motocyklistów po raz drugi z rzędu okazał się Jakub Przygoński, który regularnie kończył odcinki specjalne w pierwszej dziesiątce i gdyby jeden pechowy etap, kiedy pomylił trasę, byłby bardzo wysoko w klasyfikacji. Jednak 11. miejsce również cieszy. Podobnie 22. lokata Jacka Czachora, który nie popełniał błędów i jechał równym tempem. Z kolei start Marka Dąbrowskiego (80. w stawce) zapamiętamy na pewno… dzięki nagrodzie fair play, którą dostał za oddanie silnika Cyrilowi Despresowi, francuskiemu zwycięzcy wśród motocyklistów. Brawo!
Za rok będzie lepiej
W tegorocznym rajdzie jechali również inni zawodnicy Poland National Team – Krzysztof Hołowczyc i Szymon Ruta, obaj z zagranicznymi pilotami. Niestety nie ukończyli rywalizacji z powodu kontuzji (Hołowczyc) lub zniszczeniu samochodu (Ruta). Obaj jednak zgodnie twierdzą, że za rok spróbują znowu. Trzymajmy za nich kciuki!
ODWIEDŹ NAS NA: