Dakar to nie tylko wielkie nazwiska i walka kierowców na bezdrożach. To również cała armia cichych bohaterów, którzy napędzają rajd, pozwalając pojazdom codziennie ruszać ze startu. Część z tych pojazdów znacząco wyróżnia się w stawce. Niektórzy uważają, że są to samochody z duszą, które mogą stać się przedłużeniem swojego kierowcy…
Media rozpisują się na temat umiejętności kierowców i pilotów. Pokazują ich, kiedy pokonują najtrudniejsze odcinki trasy, wypytują o wrażenia na mecie. Kiedy zawodnicy opuszczają swoje pojazdy i stają przed kamerami, za ich plecami swoją pracę rozpoczynają mechanicy. O nich mówi się niewiele, a to też ogromni pasjonaci – bo jak można nazwać ludzi, którzy przyjeżdżają do gorącej Ameryki Południowej, żeby przez dwa tygodnie, całymi nocami wymieniać, dokręcać i spawać, a potem w ciągu dnia zdrzemnąć się przez dwie godziny w samochodzie jadącym w kierunku kolejnego biwaku. Bez nich, rajd nigdzie by nie pojechał. To grupa cichych bohaterów, która stoi za sukcesami tych, którzy błyszczą przed kamerami. Można zaryzykować twierdzenie, że ich poświęcenie i wysiłek jest równy temu, który w rywalizację wkładają kierowcy. Od nich obok pełnej gotowości 24 godziny na dobę wymaga się również nieomylności. Dwie godziny snu w samochodzie, krótka drzemka na biwaku i pełna koncentracja przy całonocnej pracy w świetle czołówki i przy huku agregatów. Nie zapominajmy o nich!
W Dakarze są samochody szczególne. Takie których powstawanie wiąże się z całą filozofią. Niewątpliwie mają swoją duszę, a często są prawdziwymi dziełami motoryzacyjnej sztuki. Mowa oczywiście o buggy, które mają ogromną rzeszę swoich fanów – pasjonatów, budujących je od zera w przydomowych garażach, a potem podejmujących dakarowe wyzwanie. Pierwsze buggy powstały w latach 80’ i budowane były na bazie Volkswagena Garbusa. Ich podstawową cechą jest napęd na jedną oś. To nie przeszkadza im rywalizować z samochodami 4×4, które z oczywistych względów dominują liczebnie. Buggy są dziećmi artystów, dla których mechanika jest sposobem myślenia. Ich konstruktorzy tłumaczą, że są one urzeczywistnieniem pewnego konceptu wolności. Chodzi o puszczenie wodzy fantazji przy jego budowie, ale w takim stopniu, by potem auto miało też odpowiednie właściwości i wytrzymało trudy Dakaru. Nigdy nie można jednak zapominać, że ich tworzenie, a następnie użytkowanie, ma przede wszystkim dawać frajdę. – Jesteśmy jak duzi chłopcy, tylko nasze zabawki są nieco droższe – śmieje się Eric Vigouroux. Mistrzem konstrukcji buggy jest Jean-Louis Schlesser, który wygrał Dakar jadąc skonstruowanym przez siebie autem. Kierowca podkreślał wówczas, że udało mu się to osiągnąć, ponieważ samochód był naturalnym przedłużeniem jego samego.
Dakar oczami Klaudii: – Jak wygląda codzienność teamów na Dakarze? Kiedy dojechałam wczoraj na biwak, okazało się, że wszyscy z naszego zespołu smacznie śpią. Nie chciałam nikogo budzić, ale sama także chciałam zorganizować sobie spanie. Dzięki uprzejmości innych teamów udało mi się pożyczyć namiot, śpiwór i karimatę – każdy od kogoś innego. Niestety odpoczynek nie trwał zbyt długo, bo o 4:00 ruszyliśmy na trasę odcinka specjalnego, która była w tym miejscu bardzo kręta, szybka i kamienista. Widoki zapierały dech w piersiach! Coś nieziemskiego. Aby dotrzeć do wybranego miejsca, przejechałyśmy 180 km odcinkiem specjalnym – oczywiście na długo przed startem pierwszego zawodnika. Miejsce było jak z bajki i tylko czerwone mrówki jak z horroru, które pogryzły nas wszystkich okrutnie. Widoki, kibice i otoczenia tworzą niesamowity klimat. Mimo którejś już z rzędu nieprzespanej nocy (bo średnio śpię dziennie 3 godziny – to i tak dużo w porównaniu do mechaników, operatorów czy fotografów.) to był cudowny dzień. Mogę śmiało powiedzieć, że przejechałam dzisiaj odcinek specjalny. Może nie w całości ale w większości. Im dłużej przyglądam się Dakarowi, tym bardziej rośnie apetyt na start.
Wypadki ostatnich dni pokazują, że na Dakarze można poczuć się jak na obozie harcerskim. Motocyklista Javier Fernandez oraz sześciu innych zawodników, ze względu na zapadający zmrok, zostało zatrzymanych przez organizatorów w górach podczas odcinka maratońskiego. – Od biwaku dzieliło nas 60-70 km, ale powiedziano nam, że ze względów bezpieczeństwa musimy się zatrzymać. Rozumieliśmy to, ale nie mieliśmy ze sobą absolutnie żadnych rzeczy poza obowiązkowym wyposażeniem do ratowania życia. Udało nam się stworzyć coś na kształt namiotu z banerów, które na samochodach miał organizator. Było strasznie zimno, więc zapaliliśmy ognisko. To było coś niesamowitego. Wieczór, którego się nie zapomina – powiedział Hiszpan.
Licznik bije: 167 pojazdów wycofało się z rajdu (82 motocyklistów, 51 samochodów, 20 quadów, 14 ciężąrówek)
Spadające gwiazdy czyli faworyci jadą do domu:
- Paulo Goncalves (mistrz świata FIM w rajdach cross-country)
Cytat dnia (Eric Croquelois – motocyklista – 11-krotny uczestnik Dakaru o trudności tegorocznego rajdu) – To mój 11 Dakar, ale nigdy czegoś takiego nie widziałem: trudny pierwszy etap, super trudny drugi, a potem było już tylko gorzej. Ciekawe co zaplanowali dla nas szóstego dnia zmagań… może wyślą nas na księżyc!
ODWIEDŹ NAS NA: