Urwany amortyzator i złamany palec

PomCiężarówka

Polski MAN musiał wycofać się z Rajdu Dakar z powodu poważnej awarii, która uniemożliwiła załodze Baran – Jachacy – Grot dalszą jazdę. Jak się jednak okazało obok urwanego amortyzatora, „awarii” uległ też sam kierowca, który złamał palec…

- Wpadłem w dziurę. Kierownica złamała mi palec, a siła uderzenia sprawiła, że pękła śruba trzymająca amortyzatory. Wymieniliśmy ją, ale trzy kilometry dalej odpadło całe mocowanie, więc zdjęliśmy amortyzatory i mimo wszystko staraliśmy się jechać dalej. Ręka bardzo szybko spuchła. Nie mogłem założyć rękawiczki i kierownica parzyła mi rękę. Sytuacja robiła się naprawdę trudna – wspominał Grzegorz Baran.

Załoga MANa, mimo że poinformowała już swój zespół o wycofaniu się z rywalizacji, zrobiła ostatnią kalkulację i postanowiła, że postara się jeszcze o niespodziankę, dojeżdżając do końca etapu. – Obliczyliśmy, że powinniśmy być na 7 rano na biwaku. Serwis naprawiłby nam ciężarówkę i o 10 moglibyśmy znów ruszać na trasę. Niestety puchnąca ręka spowodowała, że nasze tempo spadło – mówił kierowca.

- To był szaleńczy pomysł – przyznaje Robert Jachacy. – Przejechaliśmy do końca pierwszą część odcinka, ale na drugą, w wysokie góry już nie wjechaliśmy, bo jadąc bez amortyzatora na pewno byśmy tam polegli i zostali na noc. Nawet gdyby po drodze już nic nam się nie przydarzyło, w co wątpię, to mielibyśmy na biwaku godzinę na sen, a potem przed sobą 900 km kolejnego etapu. Wcześniej nie spaliśmy przez dwa dni, więc to nie miało sensu…

Kiedy polska ciężarówka już bez presji czasu dotarła na biwak, lekarz obejrzał rękę Grzegorza Barana i stwierdził, że palec jest złamany w trzech miejscach na kształt litery „T” i uszkodzone są torebki stawowe. – Medycyna na Dakarze jest w XXI wieku, bo bardzo szybko zrobili mi prześwietlenie oraz USG i lekarz stwierdził, że kontynuowanie jazdy byłoby szczytem głupoty – zakończył 10-krotny uczestnik Rajdu Dakar.

Możliwość komentowania jest wyłączona.