W wielkich wyścigach kolarskich, jak Tour de France, czy Giro d’talia, cała drużyna pracuje na sukces swojego lidera. Podobnie jest w Formule 1, choć tam forowanie mistrza w zespole jest tajemnicą Poliszynela. A na Dakarze? Tutaj się o tym rzadko mówi, bo nie ma takiej potrzeby, ale również stosuje się podobną praktykę. Przedstawiamy rajdowych nosiwodów.
Nosiwoda nie kojarzy się z zaszczytną funkcją, a raczej z pryszczatym chłopakiem, który biega po boisku za nażelowanymi gwiazdkami piłki nożnej i za przywilej uważa podanie im bidonu z izotonikiem. Taki obraz z pewnością nie pasuje do Jordiego Viladomsa – trzeciego jak na razie motocyklisty Dakaru. A Hiszpan właśnie taką funkcję pełni wobec lidera i kolegi ze stajni KTM, Marca Comy. Jego zadaniem jest pomaganie na trasie mistrzowi i sprawne prowadzenie go do zwycięstwa w rajdzie. Swojego „nosiwodę” ma również Cyril Despres, a jest nim Michael Metge, obecnie 15. motocyklista w stawce, dla którego jest to dopiero druga wizyta w Ameryce Południowej.
Kiedyś tacy pomocnicy gwiazd off-roadu jeździli za nimi z plecakiem pełnym części. Teraz, dzięki rozwojowi technologicznemu nie jest to potrzebne, bo coraz mniej jest elementów zawodnych.
Jak więc współcześnie działa instytucja „nosiwody”? – W ostatnich latach charakter tej funkcji się zmienił. Kiedyś było tak, że musiał on zatrzymać się na trasie i jeśli było to koniecznie, czekać na lidera, tracąc kompletnie szanse na przyzwoity wynik indywidualny – tłumaczy Viladoms. Teraz nadal najważniejszym zadaniem takiego pomocnika jest wsparcie dla lidera, ale nie zakłada ono absolutnego poświęcenia. „Nosiwoda” przede wszystkim musi jechać ostrożnie, dbając o siebie i maszynę, tak by w każdej chwili, do ostatniego dnia rajdu być w pogotowiu. Jeśli Despres potrzebowałby opony, Metge musi mu oddać swoją. – Tak było na etapie maratońskim – tłumaczy pomocnik Francuza. – Pierwszy dzień jechałem bardzo ostrożnie i asekuracyjnie, żeby na biwaku móc oddać Cyrilowi moje opony.
- Moja rola w tej chwili to przede wszystkim wsparcie moralne – mówi Viladoms. – Pracujemy razem podczas etapów maratońskich, współdziałamy przed, po i w trakcie odcinka specjalnego. Wolałbym nazywać się „zawodnikiem wsparcia”, ale jak ktoś woli mówić o mnie „nosiwoda”, to zupełnie mi to nie przeszkadza.
Choć zadania takich zawodników, jak Villadoms, czy Metge są już inne, wciąż w wielu sytuacjach mogą powiedzieć, że to dzięki ich pomocy, mistrzowie meldują się na mecie jako pierwsi. No właśnie, czy na pewno jako pierwsi?…
Odpowiedź brzmi „nie”, ponieważ zawsze z kilkudniowym wyprzedzeniem, odcinek specjalny pokonują samochody organizatorów – w wolnym tłumaczeniu tzw. „otwieracze”. Na ogół są to trzy auta: jedno przemierza trasę samochodów i ciężarówek, drugie motocykli i quadów, a trzecie stanowi wsparcie logistyczne dla pozostałych dwóch. Są to ostatni ludzie, którzy pokonują trasę rajdu przed tym, jak wjadą na nią zawodnicy. To właśnie oni nanoszą ostatnie zmiany w roadbooku, sprawdzają przejezdność po wielkich ulewach i są odpowiedzialni za to, by na drodze kierowców nie pojawiały się niespodziewane niebezpieczeństwa.
Krótko mówiąc te samochody pakują się w kłopoty, których potem mogą uniknąć rajdowcy. Wytyczają alternatywne drogi, przewidują pogodę i oszacowują, czy nie dojdzie do kolejnych zmian w ukształtowaniu terenu już po ich wizycie. Jeśli istnieje choćby najmniejsza wątpliwość trasa zostaje zmieniona. – Ostatnią rzeczą jaką chcemy zrobić jest zablokowanie rajdu – mówi Stephane, który jako „otwieracz” przejechał już około 60 rajdów. – Gdybyś policzył nasze czasy przejazdów oesów w zeszłym roku, myślę że bylibyśmy w pierwszej „25” – śmieje się, pokazując że dakarowa rywalizacja potrafi zelektryzować każdego.
Są jednak rzeczy, których nawet „otwieracze” nie przewidzą, takie jak burze piaskowe. Jedną z nich na własnej skórze odczuli uczestnicy rajdu na biwaku w Calamie, o czym doniosła Klaudia Podkalicka: – Nie będę tęsknić za tym miejscem. Kiedy dojedziemy na kolejny biwak muszę dobrze wytrzepać z piasku swoje rzeczy. Wszyscy jesteśmy zakurzeni, a piasek cały czas zgrzyta nam między zębami. Marzę o prysznicu…
Licznik bije: z rajdu wycofało się już 198 pojazdów (91 motocykli, 23 quady, 66 samochodów, 18 ciężarówek)
Spadające gwiazdy, czyli dla nich Dakar się już skończył:
- Było blisko, by spadła gwiazda Carlosa Sainza – a to byłby huk – ale tylko zachwiała się na nieboskłonie
Cytat dnia (Robin Szustkowski o zmienności tegorocznych odcinków specjalnych na Dakarze – w Dzień Dobry TVN): Wyobraźcie sobie, że pędzimy niemiecką autostradą bez ograniczeń prędkości i nagle wpadamy na Krupówki w środku lipca…
ODWIEDŹ NAS NA: