Krzysztof Hołowczyc, nasz faworyt w kategorii samochodów był bardzo pogodny i zrelaksowany przed startem Rajdu Dakar. – Cieszę się ze słońca – mówił z uśmiechem – bo podczas ostatnich testów jeździliśmy w deszczu – było mokro i zupełnie „niedakarowo”.
„Hołek” nie ma powodów do obaw, bo jak sam mówi, jest dobrze przygotowany i dysponuje świetnym sprzętem. – Mam nadzieję, że samochód nie będzie się psuł, a Xavier będzie mnie bezbłędnie prowadzić do wszystkich waypointów i CP na trasie. Ja muszę tylko kręcić tym kółkiem przed sobą i pilnować, żeby pedał gazu jak najczęściej dotykał podłogi – komentował.
- Myślę, że ten Dakar będzie bardzo ciekawy, bo po raz pierwszy będziemy na tak dużych wysokościach. Takie szybkie wjazdy z poziomu morza na wysokość 4000 m mogą być bardzo ciężkie. Nigdy nie jeździłem na takich wysokościach i nie wiem, jak się zachowa mój organizm, a tym bardziej samochód. Na pewno spory bałagan zrobi też maraton, bo to ponad 1000 km, bez serwisu i tylko siedem kół… Wszyscy się zastanawiamy jak to będzie – mówił Hołowczyc.
W niedzielę „Hołek” z Xavierem Panseri rozgrzeją się na 170-kilometrowym odcinku specjalnym. To co najtrudniejsze zacznie się jednak dopiero dzień później. – W poniedziałek zaczyna się prawdziwe ściganie. Organizatorzy mówią, że 580 km może zgubić znaczną część zawodników. Trzeba być bardzo czujnym, ale też jechać bardzo szybko – zakończył kierowca.
ODWIEDŹ NAS NA: