Adam Małysz niestety nie zrealizuje w tym roku swojego planu wskoczenia do pierwszej „dziesiątki” Rajdu Dakar. Buggy SMG, którym „Orzeł z Wisły” wystartował dwa dni temu z Buenos Aires spłonęło na odcinku specjalnym drugiego etapu zmagań. Kierowcy ani pilotowi na szczęście nic się nie stało.
Drugi odcinek specjalny rywalizacji na południowoamerykańskich bezdrożach został zgodnie okrzyknięty przez zawodników najtrudniejszym ze wszystkich jakie odbyły się po przeprowadzce rajdu z Afryki na drugą stronę Atlantyku. Swój udział w Dakarze zakończyło na nim 12 motocyklistów, sześciu quadowców i niestety… Adam Małysz.
- Około 35 km od mety odcinka doszło do gwałtownej eksplozji w komorze silnika, czego skutkiem był pożar samochodu. Niestety nie udało się go ugasić i auto kompletnie spłonęło. Jesteśmy bardzo rozczarowani i żałujemy, że tak się zakończyła nasza przygoda z tegorocznym Dakarem – komentował medalista zimowych igrzysk olimpijskich.
Po wypadku, duet Polaków jakiś czas musiał czekać na pomoc, która zabrała ich prosto do hotelu. Ani Adam Małysz, ani Rafał Marton nie pojawili się już na biwaku. W pożarze samochodu spłonęły ich paszporty.
Buggy SMG był samochodem skonstruowanym specjalnie na Rajd Dakar. Co ciekawe miał zamontowany system przeciwpożarowy. Bliźniaczy pojazd prowadzi Francuz Ronan Chabot. W poprzedniej edycji startował nim również Carlos Sainz.
fot. twitter.com
ODWIEDŹ NAS NA: