Samochody i ciężarówki trafiły w ręce mechaników. Kierowcy odpoczywają. Motocykliści i quadowcy mają wspólnego rywala – pogodę, która uczyniła niedzielny etap kolejnym, zasługującym na miano najtrudniejszego w tej edycji. W rywalizacji sportowej żywioł może okazać się sprzymierzeńcem lub najgorszy wrogiem wszystko zależy od szczęścia.
Rafał Sonik, bo to na niego zwrócone są oczy wszystkich kibiców rajdów terenowych w Polsce, pozostaje liderem klasyfikacji quadów. Jego wielki rywal, Ignacio Casale przez długi czas prowadził z naszym quadowcem na trasie 7. etapu, ale w ekstremalnych warunkach spadł mu zbiornik paliwa, a wyciekająca benzyna poparzyła nogę. Chilijczyk zamiast zmienić „SuperSonika” na prowadzeniu stracił do niego sześć minut i nie wiadomo, czy wystartuje do kolejnego etapu.
- Płakałem na mecie. Jestem wkurzony i przemoczony. Prawdziwy koszmar. Nie obchodzi mnie wynik, nic mnie nie obchodzi. Jeśli jutro będzie padać, ja nie jadę. To jest totalnie niepewne i niebezpieczne, nie będę ryzykował życia. Musiałem się schronić w domku jakichś Boliwijczyków. Organizatorzy muszą mieć świadomość, że jeśli jest takie błoto, to trzeba skrócić odcinek. To jest niepoważne. Byłem pierwszy przez 20 min, ale potem to jakaś męczarnia, nic nie widziałem, nie mogłem hamować, bo zamarzły mi palce. Nigdy w życiu nie byłem tak przemoczony. Zobaczymy, czy uda mi się naprawić quad, jeśli nie, to nie jadę – mówił Casale w rozmowie z chilijskimi mediami.
- Spada mi zbiornik benzyny, a oni tu chcą, żebym to naprawiał dwoma śrubokrętami, szczypcami i kilkoma metrami drutu – kontynuował swoje skargi zeszłoroczny zwycięzca. – Zobaczę co się da zrobić, to dla mnie okropny Dakar, żeby nie powiedzieć gorzej. Idę do samochodu i jeśli nie mamy spawarki, to się odwracam na pięcie i jadę do domu.
Etap z Uyuni do Iquique, liczący 784 km, o ile nie zostanie skrócony, dla wszystkich będzie etapem „na przetrwanie”. Zarówno dla przemęczonego, jak jego rywale Rafała Sonika, jak i naszych dwóch motocyklistów Jakuba Przygońskiego i Jakuba Piątka. Celem będzie meta, a nie walka o pojedyncze minuty.
W rywalizacji aut, Krzysztof Hołowczyc powiększył swoją przewagę nad Bernhardem ten Brinke i wygodniej rozparł się na czwartej pozycji. To jednak jeszcze nie koniec walki, a jedynie osiem etapów. Od mety, zawodników wciąż dzieli pięć wymagających oesów, na których cała klasyfikacja może wywrócić się do góry nogami.
Cieszy awans ciężarówki Jarka Kazberuka i Robina Szustkowskiego na 20. miejsce. Plan minimum już zrealizowany. Duet będzie walczyć dalej, ale analizę ich szans, tak jak i Piotra Beaupre, czy Marka Dąbrowskiego zostawmy sobie na później. Dajmy im odpocząć…
ODWIEDŹ NAS NA: