Do mety jest już tak nie daleko, że jeśli odpowiednio powieje wiatr, może przynieść na start oesu okrzyki kibiców czekających na swoich bohaterów w centrum Bunoes Aires. W sobotę na trasie żaden z Polaków nie będzie mieć rywali. To jest „etap przyjaźni”, który kończy tegoroczną Odyseję po manowcach Ameryki Południowej.
Skoro już odwołujemy się do czasów antycznych, można powiedzieć, że jedynym rywalem polskich rajdowców, na 13. etapie może być Tyche – bogini losu, szczęścia i nieszczęścia. Miejmy nadzieje, że na ostatnich 174 kilometrach wyprawy będzie sprzyjać wszystkim, pozostałym w stawce Polakom.
Rafał Sonik i Krzysztof Hołowczyc będą naszymi aktorami pierwszoplanowymi na rampie w Buenos Aires, ale nie zapominajmy i o innych rajdowcach. Jakub Przygoński pokonał już niemal w całości najtrudniejszą edycję Rajdu Dakar, mimo że do niedawna leczył poważną kontuzję kręgosłupa. Jarek Kazberuk i Robin Szustkowski stawiali czoła nie tylko niedoścignionym Kamazom oraz Iveco, ale również chorobie, która w pewnym momencie postawiła pod znakiem zapytania ich dalszy udział w rajdzie. Pojawi się też Darek Rodewald w holenderskiej ciężarówce Gerarda de Rooya.
Na mecie będą też Piotr Beaupre z Jackiem Lisickim – weseli amatorzy, którzy mają w sobie tyle pogody ducha, co miłości do Rajdu Dakar. Nie zabraknie też Marka Dąbrowskiego, który tak jak i pozostali Polacy walczył z bezdrożami dla uczczenia pamięci zmarłego tuż przed startem syna Jacka Czachora…
Na rampie będzie też jeszcze ktoś… Michał Hernik, którego do Buenos Aires w sercu dowiózł każdy z zawodników rajdowej reprezentacji Polski. Bo choćby radość z ukończenia zmagań była wielka, żaden z rajdowców nie pozwoli sobie na to, żeby zapomnieć…
Na podsumowania przyjdzie jeszcze czas. Teraz należy obrać kierunek na metę i Tecnopolis w centrum Buenos Aires.
ODWIEDŹ NAS NA: